Coraz więcej pasażerów Ryanaira doświadcza problemów związanych z rygorystycznymi kontrolami bagażu podręcznego. Nawet najmniejsze przekroczenie wyznaczonego limitu może oznaczać sporą dopłatę. Przekonała się o tym jedna z pasażerek, która za bagaż za duży o pół centymetra zapłaciła prawie 300 złotych. Niezadowolonych klientów Ryanair jest więcej, a UOKiK analizuje skargi.
Dwa miesiące temu informowaliśmy o zaostrzeniu polityki bagażowej przez Ryanair. Podstawowe zasady przewożenia bagażu nie zmieniły się drastycznie, ale sposób ich egzekwowania ma być znacznie surowszy, a pasażerowie mogą zapłacić za nawet najmniejsze przekroczenie dozwolonych wymiarów.
Pani Martyna leciała z lotniska w Katowicach do włoskiego Bergamo z biletem “priority”. Uprawniało ją to do posiadania dwóch bagaży podręcznych, małego i dużego. Przy wejściu na pokład samolotu Ryanaira okazało się, że drugi bagaż podręczny jest za duży o zaledwie pół centymetra.
- Nawet rączka i kółeczka mieściły się w linii, ale jednak musiałam dopłacić za bagaż 288 zł. Jestem zawiedziona. Nawet nie wiem, komu mogłabym to zgłosić - skarży się pasażerka.
Z powodu licznych skarg dotyczących polityki bagażowej Ryanair sprawą zainteresował się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jak przekazała w rozmowie z Gazetą Wyborczą Kamila Guzowska z departamentu komunikacji UOKIK, w ostatnim czasie do Urzędu zaczęły napływać sygnały od konsumentów dotyczące problemów z pomiarem bagażu podręcznego przez irlandzką linię lotniczą.
- Skarżą się oni m.in. na to, że urządzenia pomiarowe stosowane na lotniskach są mniejsze niż te używane wcześniej. Zgłoszenia wskazują również na bardzo restrykcyjne podejście pracowników linii do wymiarów bagażu bez możliwości alternatywnego pomiaru oraz na brak elastyczności w stosowaniu przepisów. Analizujemy te skargi i nie wykluczamy podjęcia działań - mówi Kamila Guzowska.
Jak wyjaśnia David Janoszka, prawnik i specjalista w zakresie ochrony praw pasażerów z AirCashBack, kwestia wielkości bagaży podręcznych i limitów ustalanych przez linie lotnicze nie jest regulowana ani w polskim prawie, ani na poziomie międzynarodowym. Oznacza to, że przewoźnicy lotniczy w Polsce mogą samodzielnie ustalać dopuszczalne limity bagażu i naliczać dodatkowe opłaty. Co ważne, muszą poinformować o nich pasażerów jeszcze przed zakupem biletu.
Z tego względu nawet najmniejsze przekroczenie limitów może skutkować dopłatą, a pasażer ma ograniczone możliwości prawne, by się temu sprzeciwić. Może jedynie zakwestionować sposób wykonania pomiaru, ale nie samą zasadę naliczania opłat.
David Janoszka zwraca jednak uwagę, że w krajach takich jak Portugalia czy Hiszpania zaczynają pojawiać się wyroki na korzyść pasażerów, kwestionujące zasadność opłat za bagaż podręczny.
- W Polsce natomiast na chwilę obecną brak jest orzecznictwa czy nawet opinii, które podważałyby generalną zasadę swobody przewoźników lotniczych w kształtowaniu polityki bagażowej. Niewątpliwie temat ten wymaga ujednolicenia przez Unię Europejską, na przykład poprzez wprowadzenie minimalnych gwarantowanych wymiarów bagażu podręcznego wliczonego w cenę biletu - wyjaśnia David Janoszka.